21 maja...


Autor: zmieniona-trzy-kropki
21 października 2002, 23:21

to juz trzecia i mam nadzieje moja istatnia proba umieszczenia   moich wypocin   skromnych przemyslen   banalow    czy     nuzacych opowiastek(niepotrzebne skreslic-jak kto woli) na dzien dzisiejszy!!!mam cicha nadzieje ze tym razem mi sie uda a to co chcialam powiedziec to ucieklo mi do konca... 

Czy zastanawialiscie sie kiedys jak wielkie zmiany moga zajsc w czlowieku pod wplywem chwili?kazda chwila naszego zycia ksztaltuje nasza dusze...czyli kazda chwila kazda sekunda jest wazna bo sklada sie na wielka calosc jaka jest istnienie...nie musze chyba nikomu przypominac jak wazne sa dla nas(a napewno powinny byc) chwile...sa ulotne i uczace   nawet te najkrotsze trzeba korzystac poki tylko mozna...bo najbardziej sie zaluje utraty czegos czego juz nie mamy...wtedy doceniamy to co juz obce czy nieistniejace...

kazdy czlowiek swiadomie lub nie dazy do bycia doskonalym.myle sie?nie wydaje mi sie.a to dlatego iz "doskonalosc" sama w sobie jest pojeciem wzglednym...kazdy czlowiek wyznacza i kreuje sobie swoja wlasna doskonalosc dla jednych to tylko kwestia ciala dla innych umyslu czy duszy...jak kto lubi...ale generalnie kazdy z nas dazy do tego by moc stac sie doskonalszym(jezeli nie da sie byc doskonalym oczywiscie)...to chyba jeden z celow kazdego czlowieka.czlowiek wierzacy powie(ja nie opowiadam sie w kwestii wiary po zadnej stronie bo ostatnio troche mi sie to nie wie...)ze to zycie jakie prowadzimy jest tylko przygotowaniem do nastepnego...do tego ktore  czeka nas w przyszlym zyciu   tym lepszym   wiecznym...wiec to by bylo nawet logiczne:kazdy z nas chce byc jak najlepszym gdyz lepiej mu to rokuje na "przyszlosc".to moze taki rodzaj instynktu duchowego ktory kaze nam sie rozwijac zeby lepiej nam sie zylo...

wszyscy chca byc doskonali ale do tej doskonalosci nie dochodzi sie siedzac w internecie czy uczac sie nowych slowek z hiszpanskiego...przeciez podstawa doskonalenia sie sa    zmiany    wydarzenia    i    przede wszystkim      ludzie...mysle ze to wlasnie oni sa glownymi powodami zmian w kazdym z nas...przeciez codziennie obcujemy z wieloma osobami.i moze nie wszyscy ale wiekszosc z nich ma na nas jakis wplyw.wazne jest zeby zmieniac sie na dobre nawet pod wplywem zlych doswiadczen i ludzi ktorzy skrzywdzili...zmiany sa przeciez w wiekszosci dobre-przeciez prowadza do doskonalenia duszy a nie ma nic piekniejszego niz choc proba udoskonalenia siebie...

ostatnio od wielu osob uslyszalam magiczne slowa(i przy okazji chyba modne ostatnio):"zmienilas sie"...ale przepraszam czy to takie straszne ze sie zmienilam?czy nie mam do tego prawa?jak tak to moze ktos mi powie w ktorym momencie ewolucji powinnam sie regulaminowo zatrzymac?gdyby to sie stalo w wieku 12 czy 13 lat bylabym conajmniej ciezka do zniesienia...przeciez zmiany sa jak najbardziej normalne i porzadane!kazdy z nas sie zmienia moze nawet nie wiedzac tego.kazdy zmian potrzeboje gdyz dzieki temu dazy do doskonalenia siebie.dlaczego mialabym sie kompletnie nie zmieniac jezeli rzeczywisctosc i ludzie wokol mnie sie zmieniaja?to chyba troche niewporzadku wymagac od kogos wiecej niz od siebie bo sobie trzeba stawiac najwyzsze poprzeczki...

a wiec tak zmienilam sie...ale jest mi z tym dobrze.dobrze bo wiem ze jestem silniejsza ze teraz juz nie dam sie tam latwo zranic i bede szla za ciosem zamiast chowac glowe w piach...czuje ze wszystko co robie robie zgodnie z soba.dlatego nie wydaje mi sie ze moje zmiany sa jak najbardziej korzystne.korzystne oczywiscie dla mnie...bo teraz bede ostrozniej kochac i ostroznie ufac...

a co ma do tego wszystkiego 21 maja?wlasciwie wszystko...dla mnie to dzien przebudzenia...co prawda powolnego ale za to sukcesywnego...bede zyla...bede lepsza...bede soba

dziekuje

p.s.dla secretgardenka (ktory jest kochaniutki!!!dzieki ze jestes ze mna!:*pakier power) oraz dla wszystkich toksycznych ludzi niegdys waznych...i dla Niego...

22 października 2002
oki.wymyslilam.a moze nie...nie wiem....czy u Ciebie tez jest taka piekna mgla...??
22 października 2002
na chwile obecna nie mam komentarza...jak cos wymysle to dam znac...nienawidze tej pustki w glowie...
Dantee
22 października 2002
Czym a raczej kim jestem ? To proste pytanie zadaję sobie o dnia narodzin, od dnia kiedy zaczeła funkcjonować moja świadomość, a raczej kiedy sobie zdałem sprawę że istnieję. Jestem rośliną czy zwierzęciem ? Niewiem, naprawdę nie wiem. Za każdą z tych odpowiedzi przemawiają różne rzeczy. To że jestem rośliną, świadczy to że tak samo jak każda roślina potrzebuję wody i światła. Przecież wegetuję na tym świecie tak samo jak wiele innych roślin. Mogę zostać podeptany a razcej zniszczony przez innego bezmyślnego i złego człowieka, jakich jest wiele stąpa po tym tragicznym świecie. Przecież tak samo chcę istnieć w dalszym ciągu jak te rośliny które nas otaczają, lecz nie zawsze tak się staje... A może jestem zwierzęciem, przecież tak samo jak one odczuwam głód czy ból. Tak samo jak one lgnę do stada, bo sam jako jednostka najnormalniej zginę. Tylko w stadzie nie będę samotny, będę miał szansę przeżyć do następnego wschodu słońca, które mnie o
zmieniona...
22 października 2002
dziekuje kasiczko...szalenie mi milo:) nonajmniej czesciowo...dobre i to...
22 października 2002
przybylem... zobaczylem... potwierdzilem... (conajmniej czesciowo)
22 października 2002
Ze wszystkim co zawarłas w tej notce się zgadzam.Naprawdę!
21 października 2002
Kochanie...Boze jak ja to znam...czytam wlasnie swoje mysli...Wiesz co..??to cale cierpienie jakie przeszlysmy(i przechodzimy) to ono ma sens...nie wiele rzeczy ma sens ale ono nas zmienilo...doroslysmy.nie damy sie juz wiecej tak skrzywdzic.nigdy.ale...nie ufamy juz ludziom...tak bardzo sie boje...

Dodaj komentarz