poddalam sie...
23 października 2002, 00:25
zlozylam bron.nie bede walczyc z przygnebieniem...a inaczej sie przeciez zapowiadalo...
moze przez samo czytanie ich skarg na caly swiat i ja zaczynam sie skarzyc?
przeczytalam tez jednak kilka przepieknych notatek...nie powiem zeby one takze nie przyczynily sie do mojego samopoczucia sklamalabym...ale ich piekno tak mnie zachwycilo ze czuje przynajmniej spokoj.dobre przeciez i to...
mam problem...kocham co najgorsze kocham nie bedac kochana kazde spojrzenie ruch i slowo przeszywa mnie na wskros raniac niesamowicie...
i po co mi to bylo?czy ja tego chcialam?mysle ze nie...mowilam rozmyslalam ale On nalegal.i zgodzilam sie.teraz chce caly ten czas wymazac z pamieci aby moc spokojnie spac oddychac zyc...i nie moge.opetal mnie i zniszczyl wszystko to wszystko co sam przeciez zaczal...
pytam sie Ciebie najwspanialszy z ludzi pytam Ciebie ukochany: DLACZEGO ? .... tylko tyle chcialabym wiedziec.to nieduzo.sadze ze zasluzylam...bolaloby moze mniej...?
Nie podziekuje Ci za 21 maja...bo boli nadal
Dodaj komentarz