pogrzeb...


Autor: zmieniona-trzy-kropki
08 listopada 2002, 17:50

i coz bylam...plakalam...ale znowu czuje sie normalnie...ale juz sie nie martwie tym.jestem spokojna bo wiem ze tak dla niego bedzie lepiej.zero zmartwien bolu strachu i kobieta ktora odeszla dlugo przed nim,ukochana.jest szczesliwy.patrzy na mnie.ja takze powinnam byc szczesliwa ze jest mu juz dobrze...

ile osob bylo.i to w wiekszosci jego znajomi.nie tej zmiji i zakaly.w koncu sie od niej uwolinil tak jak chcial.nie musi juz jej znosic.dzieki Bogu...

zrobilam mu serce z gliny...pomalowalam i wpypisalam na nim imona moje i mojej siostry.oraz "kochamy Cie"...wrzucilam razem z nim do tego ciemnego dolu.

nie jest sam...nigdy juz nie bedzie...jestem szczesliwa jego szczesciem...

09 listopada 2002
wiem co czujesz ,czulas...ja to nadal czuje mija 2 lata od odejscia tej osoby a ja nadal placze ale wiem ze mu jest tam dobrze.Nieraz tez bym chciala byc tam gdzie on bo czasami zycie jest do d...ludzie rania nie wiedzac ze to robia itp.ale ja to wale -ja uciekam i wtedy czuje sie bezpieczniej-sam na sam...
Radzio
09 listopada 2002
nic nie dzieje sie bez przyczyny, nic nie trwa wiecznie ... niestety, takie jest zycie. trzymaj sie Korus. pamietaj, ze zawsze sa osoby ktore Ci pomoga
08 listopada 2002
ja...Cie przytulam...teraz...i ukocham Cie w niedziele...tak tak...(tylko bez zadnych skojarzen!!)...trzymaj sie kochana...
08 listopada 2002
trudno to skomentować........

Dodaj komentarz