...przyszlosc...


Autor: zmieniona-trzy-kropki
07 kwietnia 2003, 21:14

czy to nie moja sprawa co zrobie ze swoja przyszloscia???rozumiem ze rodzice mnie kochaja martwia sie i takie sranie w banie ale to nie upowaznia ich do podwazania wszystkich moich decyzji i korygowania ich...chce robic to co lubie...takie to dziwne??? wiem ze po 100diach malo kto pracuje w zawodzie dlatego chce 100diowac chociaz to co bedzie mnie interesowalo! wrrr...

chwala wszystkim rodzicom nie wtracajacym sie za mocno!

rasta:)
08 kwietnia 2003
A moze bedziemy fotografowac np.yyyyy....(tu powinien byc wpisany wyraz ktorego teraz czesto uzywamy...:).Tak powazniej to sztuka jest zdac i sztuka jest przetrwac na studiach,wiec idz tam gdzie przetrwasz i bedzie Cie to interesowalo.Jutro irish!!!! a mialam plan nie pic.....mialam...Jak nie dojde do 22.30 tzn. ze zamarzlam z Olem pijac piwo w jakims kontku na dworzu brrr:)
zmieniona...
08 kwietnia 2003
w tej chwili malo wazne jest to jaka ja bede...bo nie mam dzieci a 100diowac cos musze!
07 kwietnia 2003
fakt... zobaczymy jaka Ty bedzisz :>
07 kwietnia 2003
ktoś przede mną bał się podpisać? nie, tacy ludzie przecież sie nie boją.... :P
prawda jest taka, że jednak nasi opiekunowie nie wierzą w nas i nasze możliwości, przykre, też tego doświadczam, tyle że u mnie to ja jeszce nie wierzę w siebie... :)
07 kwietnia 2003
Zobaczymy jaka ty bedziesz
07 kwietnia 2003
wiesz co?to chyba tak wszyscy rodzice mają!Oni poprostu musza się wygadać ponieważ (tak to zwykle bywa) przejmują sie naszą przyszłością bardziej niż my sami...A i tak zrobisz to co chcesz...:) Pozdrawiam!
07 kwietnia 2003
czekam na raport :) (tuptup)... korus...zreszta...powiem ci jutro(jestes z glupkiem)

Dodaj komentarz