Archiwum 01 lipca 2003


prund wyszedl..
Autor: zmieniona-trzy-kropki
01 lipca 2003, 01:30

normalnie kolo godziny 23 prund mi wyszedl z domu....nie tylko z domu ale takze z wszystkich mieszkan w mojej klatce ,dwoch klatek obok ,polowy domu na przeciwko ,polowy bloku obok i z czesci latarni przyblokowo-chodnikowych ....zapalilam swieczke....jej plomien byl duzo subtelniejszy i przyjemniejszy od elektrycznosci ale brak tegoz dobytku naszej cywilizacji przestraszyl mnie...okazalo sie jednak ze potrafie bez pradu przezyc(przy siwecach ukladalam pasjansa[db-dziekuje za pomysl ;)] nasluchujac ciszy...)....ale nie wiem czy tak dobrze bym to przezyla gdyby nie bylo rodzicow...ich czesciowa obecnosc bardzo mi pomogla.. (czesciowa bo lezeli juz w lozku i prawie spali a ja jak maly bojacy sie dzieciaczek pod kazdym pretekstem szlam do nich ze swieczka w rece i nawijalam jak dzika-ogolnie jestem gadatliwa ale czasem to jedna oznak mojego zdenerwowania)...gdybym byla w domu sama pewno zapalilabym swieczki polozyla je na biurku a sama skryla sie w lozku(miejsce w ktorym czuje sie najbezpieczniej)....

oki....po przeczytaniu powyzszego tekstu mozna stwierdzic ze cos nie tak ze mna na pewno jest...(jestem swiadoma tego faktu[-swojej lekkiej niepoczytalnosci-]w jakims stopniu...) 

dzisiaj chcialam tu cos napisac....nie napisalam....stwierdzilam ze nie jestem tutaj anonimowa....nie chce wywlekac niektorych syfow na swiatlo dzienne tak dla wszystkich oczu(czy by ich byla para czy milion par)....

branoc droga rodzino blogowiczow ;P....jutro(wlasciwie dzis juz) trzymam od rana kciuki za moja db-oby zdala!.....

o fakenszit............jaka ja jestem szajbnieta!!!!!!!!!!!!!! ....ups....