Najnowsze wpisy, strona 7


cd-prosze o komentarze...
Autor: zmieniona-trzy-kropki
01 listopada 2002, 01:28

Nagle,przerwal moja rozkoszna chwile dzwiek telefonu.Wstalam podeszlam do biurka,dzwonik ON.balam sie "dlaczego tak pozno?".patrzylam na telefon,jednakocknowszy sie szybko odebralam-balam sie jeszcze bardziej,ze odlozy sluchawke,ze nie uslysze jego glosu a on wiecej nie zadzwoni-paradoks...

-Slucham...

-czesc to ja.

-czesc

-przepraszam ze tak pozno-uslyszalam JEGO drzacy glos w sluchawce

-nic nie szkodzi, cos sie stalo?

-nie...a wlasciwie...jestes sama?

-slucham?

-no,czy twoi rodzice wyjechali?

-tak

na weekend?

-tak

-kora...pamietasz,powiedzialas mi kiedys ze moge na ciebie liczyc?

-tak...

-powiedzialas ze chetnie wysluchasznze moge ci ufa...

-nic sie nie zmienilo...

-a moglbym spac u ciebie?przenocowalabys mnie?

-???jak to?cos sie stalo?

-moge???

-tak pewni

-bede za kilka minut...

-dobrze,czelam....

cdn.

prosze o komentarze....-one more time
Autor: zmieniona-trzy-kropki
01 listopada 2002, 01:21

Wyjelam z kieszeni zimny klucz,wlozylam do rownie chlodnego zamka,przekrecilam powoli.trzy razy w lewo..."a jednak bede sama".

otworzylam drzwi.weszlam do srodka.zasunelam zamek...cicho i powoli...wyprotowalam sie i spojrzalam w glab mieszkania.stalam tak chwile wpatrujac sie w ciemosc putego korytarza.Delektowalam sie ta ciemnoscia choc wcale nie jest ona moja przyjaciolka.trwalam w upojeniu sluchajac brzmienia ciszy...hmm...brzmiala tak slodko i spokojnie.zapalilam w kocnu swiatko zdejmujac buty i wieszajac kurtke.przechodzac korytarzem jak zwykle zerknelam w lustro.zobaczylam: nic-cien czlowieka pelen smutku i zalu.weszlam dalej.zapalilam swiatlo,mruzac jednoczesnie oczy."za jasno".

zapalilam lampke przy lozku,wzielam do reki zapalki i zapalilam wszystkie swiece jakie mam.po namysle zgasilam kilka,gdyz wszystkie razem dawaly zbyt duzo swiatla.usiadlam na lozku wyjmujac jednoczesnie z torebki papierosy.przed tym jednak wstalam i otworzylam okno.siedzialam tak na sofie delektujac sie smakiem smiertelnej i smierdzacej trucizny...wdychalam ja do pluc powoli...spokojnie..."jestem sama...nikt mnie nie pospieszy"...to byla moja chwila,chwila ciszy i spokoju...zamknelam okno ulsyszawszy odglos kropli na blaszanym parapecie.usiadlam na parapecie i ciszy nasluchiwalam...obserwowalam deszcz...czulam sie przy tym podniecona jak dziecko...patrzylam jak krople deszcze proboja wydrazyc rowki w szybie.wytrwale aczkolwiek nieskutecznie moze kiedys sie im uda?...tak czy inaczej deszcz wtedy byl dla mnie wyjatkowo piekny...

odeszlam od okna.powoli zaczelam sie rozbierac,kolejno zdejmujac czesci garderoby: spodnie,sweter,bluzke i w koncu bielizne...bylam naga i czulam sie zupelnie wolna i bezpieczna.wylaczylam umysl,wszystkie troski,zale,bol,gorycz,wszystko zdjelam z siebie razem z ciuchami...to bylo takie niesamowite i piekne.polozylam sie na lozku.cudowne cieplo swiec ogrzewalo moje cialo.zachwycona ta chwila zaczelam powolo sie w niej zatracac...

cdn.

prosze o komentarze....
Autor: zmieniona-trzy-kropki
30 października 2002, 23:52

        Wyjelam z kieszeni zimny klucz,wlozylam do rownie chlodnego zamka,przekrecilam powoli.trzy razy w lewo..."a jednak bede sama".

otworzylam drzwi.weszlam do srodka.zasunelam zamek...cicho i powoli...wyprotowalam sie i spojrzalam w glab mieszkania.stalam tak chwile wpatrujac sie w ciemosc putego korytarza.Delektowalam sie ta ciemnoscia choc wcale nie jest ona moja przyjaciolka.trwalam w upojeniu sluchajac brzmienia ciszy...hmm...brzmiala tak slodko i spokojnie.zapalilam w kocnu swiatko zdejmujac buty i wieszajac kurtke.przechodzac korytarzem jak zwykle zerknelam w lustro.zobaczylam: nic-cien czlowieka pelen smutku i zalu.weszlam dalej.zapalilam swiatlo,mruzac jednoczesnie oczy."za jasno".

zapalilam lampke przy lozku,wzielam do reki zapalki i zapalilam wszystkie swiece jakie mam.po namysle zgasilam kilka,gdyz wszystkie razem dawaly zbyt duzo swiatla.usiadlam na lozku wyjmujac jednoczesnie z torebki papierosy.przed tym jednak wstalam i otworzylam okno.siedzialam tak na sofie delektujac sie smakiem smiertelnej i smierdzacej trucizny...wdychalam ja do pluc powoli...spokojnie..."jestem sama...nikt mnie nie pospieszy"...to byla moja chwila,chwila ciszy i spokoju...zamknelam okno ulsyszawszy odglos kropli na blaszanym parapecie.usiadlam na parapecie i ciszy nasluchiwalam...obserwowalam deszcz...czulam sie przy tym podniecona jak dziecko...patrzylam jak krople deszcze proboja wydrazyc rowki w szybie.wytrwale aczkolwiek nieskutecznie moze kiedys sie im uda?...tak czy inaczej deszcz wtedy byl dla mnie wyjatkowo piekny...

odeszlam od okna.powoli zaczelam sie rozbierac,kolejno zdejmujac czesci garderoby: spodnie,sweter,bluzke i w koncu bielizne...bylam naga i czulam sie zupelnie wolna i bezpieczna.wylaczylam umysl,wszystkie troski,zale,bol,gorycz,wszystko zdjelam z siebie razem z ciuchami...to bylo takie niesamowite i piekne.polozylam sie na lozku.cudowne cieplo swiec ogrzewalo moje cialo.zachwycona ta chwila zaczelam powolo sie w niej zatracac...

cdn.

@#%&)#^&^**#&(()@#%@^
Autor: zmieniona-trzy-kropki
30 października 2002, 17:40

czy macie taki czas gdy patrzac na siebie bierze Was odruch wymiotny az przegladajac sie w lustrze czujecie jakies dziwne emocje zoladkowe???.....czy macie tak ze patrzac na wlasna rodzine ma sie ochote wstac po prostu i zaczac biec gdziekolwiek ile sil w nogach byleby jak najdalej?.....czy czujecie czasem wstret do siebie nie wiedzac wlasciwie do kogo skladac reklamacje za nieudany egzemplarz czlowieka?...mieliscie? ....ja mam tak wlasnie teraz wlasnie dzis....zwlaszcza dzis....

od samego rana tak czuje ze dzisiejszy dzien nie jest moim dniem...po prostu nie moge na siebie patrzec!kazda mysl o przyszlosci przeraza mnie tak bardzo ze az boje sie o niej myslec...co moze dobrego wyjsc ze mnie ?  NIC ...kolejny bezurzyteczny grat ktory nic nie umie i ktory nie wie nawet co wlasciwie chce zrobic ze swoim zyciem...nikomu nie przydatny...przeciez ja wlasciwie nic nie  umiem...nic nie wiem o zyciu...

lzy cisna mi sie do oczu ale musze je powstrzymywac zeby nie musiec sie z nich tlumaczyc...nie cierpie tlumaczyc sie ze swoich lez.nie mam chyba w tej chwili tak naprawde nikogo komu moglabym sie wyplakac na ramieniu...jezeli znajde takich kilka osob to po protu nie chce ich zameczac...komu chcialoby sie sluchaj jakies dretwej paplaniny z kosmosu pod tytulem "jak mi zle?jaka ja straszna...co to bedzie?"...dlaczego nie moge w spokoju pochlipac dlaczego???w tej chwili tylko tego mi brakuje...

w piatek swieto zmarlych...przypomina mi o tym brak kilku osob...i to tez boli...moj pies ma szczescie jego to nic nie dotyczy.prawie obsikal kwiaty sprzedawane na dzien zmarlych podczas spaceru dzisiaj...takiemu to dobrze...taki beztroski...

czlowiek...
Autor: zmieniona-trzy-kropki
30 października 2002, 01:27

czlowiek to bezsensownie skontruowane zwierze...

ch.w.w.w.d.
Autor: zmieniona-trzy-kropki
30 października 2002, 01:17

po cholere pieprzyc sie z zyciem???co jest warte???...milosci ktora byc nie moze czy tez nie chce?...przyjazni ktore sie koncza czyli ktorych nie bylo?...pieniedzy ktorymi mozemy kupic wiele?...zdrowia ktroego i tak nigdy tak do konca pewni nie bedziemy?...nauki ktora i tak opiera sie na iklku definicjach literkach czy liczbach(co prowadzi wlasciwie tylko do pieniedzy)?...

gowno wiem...o gowno zawsze bede wiedziec...jak my wszyscy chyba...

 

pytanie do ludzi...
Autor: zmieniona-trzy-kropki
30 października 2002, 00:17

prosze o szczera odpowiedz czy ja jestem nudna?albo monotematyczna???

mmmmm...
Autor: zmieniona-trzy-kropki
29 października 2002, 23:57

przepraszam za ostatnie wpisy-chwila slabosci...

dzwonilam do NIEGO...pozmogl mi w zadaniach...mimo godziny 23...jaki ON jest cudowny!:(po prostu nie do opisiania(aczklwiek kiedys sproboje)...dziewczyna ktora bedzie GO "miala" bedzie najszczesliwsza osoba pod sloncem!:(tylko ze ja nie potrafie cieszyc sie JEGO szczesciem!na sama mysl ze moglby sobie kogos znalezc serce mnie kluje a do oczu powoli i bezszelestnie nadchodza lzy...czyzbym GO nie kochala tylko chciala go miec po prsotu dla siebie? taka mysl mnie przeraza... wiem dobrze ze nie moglabym patrzec jak moje najdrozsze szczescie dotyka innej usmiecha sie do niej caluje mowi...nie moge zniesc mysli ze predzej czy pozniej ON odda sie jakies pieknej pani calym soba...nie moge...

dlatego chcialabym wyjechac do siostry do stanow...nie zylabym w luksusie ale przeciez to nie o to chodzi prawda?mialabym najdrozszy luksus zapomnienia i noego zycia...

tylko mama...ona tego po raz drugi nie zniesie...i ola moja kochana ola...i moje baby najkochansze w tym moj najdrozszy secretgardenek...nie wiem sama...dlaczego w kazdym doskonalym planie jest zawsze jakies "ale"...?moze dlatego ze nie ma czegos takiego jak doskonalosc???...

dobranoc

slodkich snow zycze...ja bede snila o NIM wiec bedzie mi cudownie...kiedys GO opisze...koniecznie... :* wszystkim

**cd**
Autor: zmieniona-trzy-kropki
29 października 2002, 20:56

a do tego qrfa wszyscy mnie kochaja!zycie jest po prostu zjebanie piekne!!!

***cenzura***
Autor: zmieniona-trzy-kropki
29 października 2002, 20:51

niech mi ktos do chuja wyjasni dlaczego qrfa wszyscy maja jakies doly problemy???dlaczego jest tak ze tyle osob naraz cierpi????DLACZEGO???

dlaczego nie moze byc swiata gdzie ludzie byliby szczesliwi bez skazy zmartwienia czy zmeczenia zyciem na twarzy dloniach czy duszach...dlaczego trzeba sie w kolko o cos martwic przejmowac cierpiec??? po cholere to komu???moze ludzie to paranoicy ktorzy wymyslaja sobie zmartwienia podswiadomie bo mysla ze bez nich zycie byloby nienormalne nienaturalne czy nudne???

jezeli tak to przykro mi mili panstwo bez urazy itp ale jestesmy wszyscy pierdolnieci!!!!

moze to lepsze zycie jest po obecnym lub w niebie(jak kto lubi woli i w co kto wierzy)?ale dlaczego qrna nie tu i teraz???

bez sensu....

blagam!powiedzcie ze Wy tez!!!
Autor: zmieniona-trzy-kropki
29 października 2002, 20:34

prosze Was ludzie powiedzcie ze Wy takze czujecie ostatnio jakis wyjatkowy naplyw lenistwa!!!

ja go niestety czuje!jak to mnie denerwuje(zeby nie mowic brzydko...).jestem wsciekla na siebie i na caly swiat...musze sie uczyc i to koniecznie a przez caly dzien robilam praktycznie nic...no moze nie do konca...czytalam inne blogi lub wymyslalam co by tu porobic zeby sie nie pouczyc!...

nie ukrywam ze zawsze bylam malym smierdzacym(nie doslownie wiem co to mydlo a nawet potrafie wymienic kilka innych specyfikow do higieny) ale teraz bierze mnmie to ze zwielokrotniona sila!co sie ze mna dzieje???gdybym mogla ocenic swoje lenistwo w skali 1:10 to dalabym mu 30 przynajmniej..wrrr...

nadodatek smsowalam do NIEGO zeby mi pomogl...odpisal mi ze gdyby wczesniej odczytal smsy to spoko ale teraz juz za pozno!i jak my mamy byc niby przyjaciolmi?kiedy nie moge na niego liczyc bo ma rozpizdzona komorke!co mnie to obchodzi??jestem typowym "homo sapiensem" i interesuje sie jak wszyscy tylko wlasna dupa!fak nie dosc ze len to do tego egoistka!czy ktos mnie w ogole kiedykolwiek zechce???:(o wlasnie zapomnialam dodac ze takze marudze i zdarza mi sie uzalac nad soba...

tylko czlowiek czy debil...???....................zdecydujcie sami ja juz nie mam na nic sily...................

i jak tu kochac siebie???

koncert!
Autor: zmieniona-trzy-kropki
28 października 2002, 16:35

cholera...przed chwila napisalam notke ale mnie blog wywalil nie wiem dlaczego...nie powtorze jej juz niestety...

napisze wieczorem jak wroce...bedzie super...napewno tak...

a wiec ide do kwadratu bop musze rozstawic sprzet(foto)...

buziaki do wieczora...

nienawidze...
Autor: zmieniona-trzy-kropki
27 października 2002, 23:45

jak ja nienawidze siebie! qrna co to jesien ze mna robi??? bo co innego to mogloby byc?"tych ciekawych dni w miesiacu" nie mam  w ciazy tez napewno nie jestem....to napewno jesien!!!

ale ja siebie nie z powodu jesieni...jesien wplatuje troche zamieszania w moje zycie i tyle...dodaje mu zwyklej szarosci udzielajacej sie kazdemu...no i blokuje radosc i spontanicznosc bo wiadomo ze bez slonca czlowiekowi nie zyje sie lepiej...

chcociaz wole chyba taka jesien nizli wiosne gdzie par pelno na kazdym kroku...nie chce mi sie na to patrzec...jeszcze nie teraz  nie teraz gdy nadal kocham...a wiosna szczesliwi ludzie mnoza sie jak kroliczki...to niesamowite jak pora roku oddzialywuje na zwykly ludzki organizm...jestem ciekawa czy to kwestia ciala czy duszy?...ze wszystkimi chyba tak jest?poprzednich wiosen takze bylam szczesliwa jeszcze bylam...ale mimo tego szczescia rodzacego sie dopiero na wiosne z paczkami rozkwitajacymi pieknem z drzew...poprzednimi jesieniami takze bywalam nieszczesliwa...mimo tego iz ON byl caly czas...

wiem ze jestem nudna...ze wszedzie ostatnio ON...ale czyz nie kazdy z nas potrzebuje slonca by zyc?czy nie kazdy potrzebuje powietrza by oddychac?...ja takze...

jak ja nienawidze siebie!!!

seks...
Autor: zmieniona-trzy-kropki
27 października 2002, 01:52

tak wyglada seks... ---->       ...

niestety nie wyszlo mial sie wyswietlic obrazek... wiec mili panstwo wyobrazcie/przypomnijcie go sobie(niepotrzebne skreslic)...a moze ktos napisze cos od siebie?jakies wlasne doswiadczenia?;)))

oczywiscie zartuje...:)))

alus naprawde uwazasz ze jestem maniaczka blogowa? a Wy ludzie co sadzicie?zameczam Was???

:*

i bylam...
Autor: zmieniona-trzy-kropki
27 października 2002, 01:16

bylam tam.byli tam wszyscy Ci ktorych nie chcialam zobaczyc ale byl tez ON i to bylo piekne...czuje sie jak na poczatku...wtedy kiedy tak bardzo chcialam GO miec...

jeszcze przed godzina patrzylam na NIEGO...chloenelam GO jak gabka.niepotrzebnie bo nie ma GO juz przy mnie tak jak bym tego chciala.Bolesnie ale moge tak cala wiecznosc.jest piekniejszy niz kiedykolwiek...moze dlatego ze nieosiagalny?to boli ale to taki slodki bol...czuje sie jakbym sie w NIM na nowo zakochiwala...z ta tylko roznica ze wiem jaki jest.znam GO.

czy ja jestem masochistka?

cd.
Autor: zmieniona-trzy-kropki
26 października 2002, 21:16

ide bo to ON jest moim powietrzem..chcialabym go wdychac codzien by wypalal sie na mojej skorze jak gorace letnie sloneczko...ach...Slonce...

powietrze...
Autor: zmieniona-trzy-kropki
26 października 2002, 21:14

zdrowe i swieze bo znad morza...

nie mam juz tak wielu przyjaciol jak kiedys...oprocz tego mam manie pisania wieczna ochote na papierosa i ... i nie wiem co jeszcze...napewno kilka rzeczy sie znajdzie...

chyba musze wyjsc...tak...wypchnac leb na zewnatrz...zapale sobie(w koncu!) wiem ze to niezdrowe ale na cos przeciez trzeba umrzec prawda?...

ciekawe jak to sie zakonczy bo ide do NIEGO...nie wiem czy to dobry pomysl ale musze sie o tym przekonac...nie bede z nim sama na szczescie...(?)

krzycze do Was ludzie cholera!!!
Autor: zmieniona-trzy-kropki
26 października 2002, 20:27

krzycze i nic...kupa!jedna wielka smierdzaca kupa!

jestescie wszyscy inteligentni lub nie.w wiekszosci cierpiacy.cos tam Was boli albo i nie.chcecie poparcia.liczycie na czyjes zdanie ale nie zawsze sie z nim liczycie.jestescie agresywni albo i nie.jestescie nienormalni albo i normalnie.jestescie poetami lub tylko imitacja poetow.jestescie samotni lub macie wielu przyjaciol kochankow i polowek...

Wy wszyscy wspaniali i nie...to odpowiedzcie mi qrna na kilka pytan:

dlaczego clebula sie przypala  ma warstwy i nie dotykajac potrafi ranic az do lez?dlaczego wszyscy ludzie sa egoistami?dlaczego tylu ludzi udaje?dlaczego ktos kogos chce a tamten ktos tego kogos niekoniecznie?dlaczego wszystko jest skomplikowane albo proste?dlaczego niektorzy barwy widza a inni je czuja?dlaczego zostajemy obdarowywani roznymi talentami a nie wiemy o ich istnieniu?dlaczego piszemy?dlaczego cierpimy?dlaczego cos tam nas boli i po co?dlaczego mamy jakies dziwne lub mniej dziwne problemy?dlaczego majaczymy na jawie i we snie?dlaczego kochamy?dlaczego urajamy sobie wiele rzeczy?dlaczego budujemy mury ktorych sami nie potrafimy zburzyc?dlaczego wspolczujemy?dlaczego jestesmy pelni litosci?dlaczego nie potrafimy wielu rzeczy?i dlaczego nigdy sie ich nie nauczymy???

dlaczego jest tyle pytan a odpowiedzi niewiele?

krzycze i krzycze caly czas...i dlaczego nikt mnie nie slyszy???

lalala
Autor: zmieniona-trzy-kropki
26 października 2002, 19:30

kupa no...nie d;ugo nie bede miala netu na kilka dni...i co ja bidna zrobie?:)

jakie to smieszne jak szybko uzalezniami sie od takich przybytkow technologii.ja glupia zamiast wyjsc z psem albo porobic kilka ciekawych zdjec porysowac no dobra...pouczyc sie albo poczytac dobra ksiazke siedze w domu i gapie sie w ten szary smierdzacy monitor..fuj!

ale wczoraj mi bylo fajnie:)tak bardzo chcialam sie upic.nawet nie przypuszczalam ze bede miala okazje wlasnie wczoraj.butelka wina w zupelnosci wystarczyla wiec bylam calkiem ekonomiczna wczoraj:)wino polwytrawne biale bylo i w sumie bylo tanie bo kosztowalo 9 zl.ale tak mnie ucieszylo ze jego cena nieistotna...

na przeciwko buduja nowe budynki...dzisiaj z ojcem odgrzebalismy stara lornetke...:)jak ludzie sie tam jacys wprowadza to pobawie sie w big brothera;)...moze trafie na okno lazienkowe jakiegos przystojnego pana?nie obrazilabym sie...hihi :D

 

?
Autor: zmieniona-trzy-kropki
26 października 2002, 16:18

przed chwila dalam mojemu psu jesc...jak zwykle podszedl  powachal i zrobil mine jakbym dala mu cos obrzydliwego...i odchodzi z pogarda w oczach...a kiedy ja cos jem(nawet cebule) rambo siada i patrzy sie porzadliwie...zje wtedy nawet cebule...bo z gory zaklada ze moje jest lepsze...

dlaczego tak jest?pomijajac juz zwierzece instynkty itp.

ludzie przeciez tez tak maja...to co mamy podane na dloni nie interesuje nas tak bardzo...i dlatego cierpimy sobie dla czegos co jest nieosiagalne...czy to jest sensowne?mysle ze nie...ludzie to dziwne zwierzatka.lubimy rzucac sobie klody pod nogi.i jest nam obojetne czy to sobie czy innym...chore...moze to wynika z ambicji...?

jednak bylo cos w blogu ktory ostatnio czytalam.moze my po prostu wymyslamy sobie coraz to wiecj powodow do zmartwien?moze my tak naprawde chcemy cierpiec?moze to jest jakas wewnetrzna potrzeba kazdego z nas?

bo faktycznie przeciez zawsze mozna sprobowac chociaz  zmienic cos w taki sposob zeby zaoszczedzic sobie cierpien i wyrzucic kilka z listy.trzeba tylko chciec.

przeciez jak moj pies zglodnieje to i tak zje to co mu dalam...

impreza...
Autor: zmieniona-trzy-kropki
26 października 2002, 03:05

w pierwszym wpisie pisalam ze nie bede ipiswyac imprez...i tak tez robie....

hhmmm...winko bylo dobre...mniam...ale wiecie co jest najgorsze???ze w takich momentach mysle tylko o NIM!dlaczego ?czy to nie dziwne..???buziaki (to nie bylo tanie wino :) naprawde!)

dobranoc wszystkim...

po cholere milosc?
Autor: zmieniona-trzy-kropki
25 października 2002, 01:33

przed chwila zlozylam u przyjaciolki komentarz broniac w pewnym sensie milosci...ale tak wlasciwie to po co ona nam???   moze to tylko instynkt aby zachowac gatunek? albo chemia ktora ludzie barwia uczuciami i innymi sentymentami zeby usprawiedliwic chec zaspokojenia swoich zwierzacych i calkiem fizycznych potrzeb???

no bo gdyby tak nie bylo to po co byly by malenstwa wspolne odpisywanie podatkow skladanie pitow i inne bzdury ktore mnie nie interesuja???po cholree by to bylo?gdyby chodzilo o uczucia wystarczylo by "kocham Cie"...a nie rozwazanie czy jest sie swietnym materialem na zone czy meza...

dlaczego to tak cholernie boli???podobno milosc jest jak inny swiat w ktory sie zanurzamy nie chcac wrocic na ziemie...no i gdzie sa qrna te obloki???dlaczego znikaja z horyzontu?czy to Bog bawi sie chcac dac nam namiastke uczucia by do konca zycia marzyc o milosci?i umierac z nadzieja ze moze jeszcze przed ostatnim tchnieniem jeszcze raz poczujemy to co nazwane miloscia...

a co to wlasciwie milosc???

wiem jedno to boli...

porzadanie...no i co???
Autor: zmieniona-trzy-kropki
25 października 2002, 00:52

i co???

ostatnio troche myslalam...i mialam tyle tematow do poruszenia.blog zrobil sie lekkim nalogiem do czego bez bicia sie przyznaje. ale... tak sobie pomyslalam ze pisanie go mija sie troche z celem jaki chcialam osiagnac...moze to przez to ze pisze od niedawna moze dlatego ze strasznie sie rozpisuje(mam swiadomosc mojego gadulstwa uwierzcie mi) albo ze pisze nudno moze dlatego ze pisze dosc pozno ...nie mam pojecia o co chodzi...chcialam zeby ludzie czytali co pisze...chociaz wiem ze zawsze mam mojego secretgardenka...to zawsze cos!(i to jakie kochane "cos":))...

wiec moze nie jest az tak zle?moze to tylko jesien puka juz do mojego mozdzka i szepcze cichutko:smuc sie smuc...?

to bardzo mozliwe...

odbiegne leciutko od tematu...czy faceci tez ...a nawet nie dokoncze bo jasne ze tak!:)a juz wyjasniam o co chodzi..chodzi o PORZADANIE...nie wiem co sie ze mna dzieje!hormony mi szaleja jak dzikie!na szczescie nie chodzi o wszystkich facetow na ziemi(wtedy to bym sie chyba do kaloryfera przywiazala;) ).bylo dzisiaj u mnie moje najukochansze sloneczko(ktore niestety nie swieci juz dal mnie:( )no i dzieki Bogu ze byl w bluzie...gdybym zobaczyla jego boskie ramiona to chyba bym sie na niego rzucila...dlaczego to tak jest?przyszedl czas na rozmnazanie czy co?moze moj organizm czuje juz potrzebe przedluzenia gatunku?

ostatnio ogladalam film "dotyk milosci"...nie wiem byc moze nie wczulam sie odpowiednio ale rozsmieszyl mnie ten film(a zwykle lubie se na filmie poryczec)...razem z secretgardenkiem smialysmy sie z niego ku niezadowaoleniu dziewczyn placzacych jak bobry...

spojrzalam tylko na dlonie vala kilmera i pomyslalam:"fajne dlonie...ciekawe jak ich moze uzyc"...;) buzi i pozdrawiam wszystkich napalonych!!!!!!!hurra dla hormonow!:)

Bez tytułu
Autor: zmieniona-trzy-kropki
23 października 2002, 00:47

Wszystko co bylo

cisza wole przemilczec,

bo jezeli nic piekniejszego z

tego nie mialoby sie powic

lepiej zeby ulecialo

udajac chociaz,

ze nigdy tego nie bylo

poddalam sie...
Autor: zmieniona-trzy-kropki
23 października 2002, 00:25

zlozylam bron.nie bede walczyc z przygnebieniem...a inaczej sie przeciez zapowiadalo...

moze przez samo czytanie ich skarg na caly swiat i ja zaczynam sie skarzyc?

przeczytalam tez jednak kilka przepieknych notatek...nie powiem zeby one takze nie przyczynily sie do mojego samopoczucia  sklamalabym...ale ich piekno tak mnie zachwycilo ze czuje przynajmniej spokoj.dobre przeciez i to...

mam problem...kocham             co najgorsze kocham nie bedac kochana              kazde spojrzenie ruch i slowo przeszywa mnie na wskros raniac niesamowicie...

i po co mi to bylo?czy ja tego chcialam?mysle ze nie...mowilam rozmyslalam ale On nalegal.i zgodzilam sie.teraz chce caly ten czas wymazac z pamieci aby moc spokojnie spac oddychac zyc...i nie moge.opetal mnie i zniszczyl wszystko        to wszystko co sam przeciez zaczal...

  pytam sie Ciebie najwspanialszy z ludzi    pytam Ciebie ukochany: DLACZEGO ?    ....     tylko tyle chcialabym wiedziec.to nieduzo.sadze ze zasluzylam...bolaloby moze mniej...?   

Nie podziekuje Ci za 21 maja...bo boli nadal

 

ach...jesien...
Autor: zmieniona-trzy-kropki
22 października 2002, 17:44

i znowu jesien.

jesien jest wtedy kiedy czuje ja nawet siedzac w domku.jest mi cieplo i suchutko ale po prostu czuje ja...obserwuje wszystkie bezimienne krople wedrujace bezszlelestnie po szybie...piekne jest to ze kazda z nich jest wazna-przeciez wszystkie razem tworza deszcz...przygnebiajacy szary jesienny deszcz.ciekawe dlaczego kilka kropel wody wedrujacych z nieba ku ziemi potrafi przygnebic.przeciez nie robia nikomu krzywdy po prostu sa.spelniaja swoj obowiazek kapiac sobie...przeciez jesien moze byc taka piekna!ma tyle barw i odcieni.dlaczego mimo to nasze kolory jesienia kulminuja sie na szarosci i smutku?pora roku jak kazda inna tak jest od zawsze i nikogo nie dziwi fakt spadajacego deszczu czy szumiacych powoli nagoscia drzew.co my za stworzenia ze takie proste prawa i zasady natury moga oddzialywac na nasza aure?

ciekawe z nas stworzonka nie ma co...:)

mnie na szczescie jesienna deprecha jeszcze nie dosiegla.ciekawe czy mozna z nia walczyc?z doswiadczenia wiem ze przychodzi i tak predzej czy pozniej...nie wiem wlasciwie czy kiedykolwiek probowalam przeciwstawic sie jej.piekna jest.moze po prostu takie ma prawa i obowiazki?dlaczego psuc pani jesieni szyki?

zobaczymy jak bedzie...do zimy jeszcze troche...:)

21 maja...
Autor: zmieniona-trzy-kropki
21 października 2002, 23:21

to juz trzecia i mam nadzieje moja istatnia proba umieszczenia   moich wypocin   skromnych przemyslen   banalow    czy     nuzacych opowiastek(niepotrzebne skreslic-jak kto woli) na dzien dzisiejszy!!!mam cicha nadzieje ze tym razem mi sie uda a to co chcialam powiedziec to ucieklo mi do konca... 

Czy zastanawialiscie sie kiedys jak wielkie zmiany moga zajsc w czlowieku pod wplywem chwili?kazda chwila naszego zycia ksztaltuje nasza dusze...czyli kazda chwila kazda sekunda jest wazna bo sklada sie na wielka calosc jaka jest istnienie...nie musze chyba nikomu przypominac jak wazne sa dla nas(a napewno powinny byc) chwile...sa ulotne i uczace   nawet te najkrotsze trzeba korzystac poki tylko mozna...bo najbardziej sie zaluje utraty czegos czego juz nie mamy...wtedy doceniamy to co juz obce czy nieistniejace...

kazdy czlowiek swiadomie lub nie dazy do bycia doskonalym.myle sie?nie wydaje mi sie.a to dlatego iz "doskonalosc" sama w sobie jest pojeciem wzglednym...kazdy czlowiek wyznacza i kreuje sobie swoja wlasna doskonalosc dla jednych to tylko kwestia ciala dla innych umyslu czy duszy...jak kto lubi...ale generalnie kazdy z nas dazy do tego by moc stac sie doskonalszym(jezeli nie da sie byc doskonalym oczywiscie)...to chyba jeden z celow kazdego czlowieka.czlowiek wierzacy powie(ja nie opowiadam sie w kwestii wiary po zadnej stronie bo ostatnio troche mi sie to nie wie...)ze to zycie jakie prowadzimy jest tylko przygotowaniem do nastepnego...do tego ktore  czeka nas w przyszlym zyciu   tym lepszym   wiecznym...wiec to by bylo nawet logiczne:kazdy z nas chce byc jak najlepszym gdyz lepiej mu to rokuje na "przyszlosc".to moze taki rodzaj instynktu duchowego ktory kaze nam sie rozwijac zeby lepiej nam sie zylo...

wszyscy chca byc doskonali ale do tej doskonalosci nie dochodzi sie siedzac w internecie czy uczac sie nowych slowek z hiszpanskiego...przeciez podstawa doskonalenia sie sa    zmiany    wydarzenia    i    przede wszystkim      ludzie...mysle ze to wlasnie oni sa glownymi powodami zmian w kazdym z nas...przeciez codziennie obcujemy z wieloma osobami.i moze nie wszyscy ale wiekszosc z nich ma na nas jakis wplyw.wazne jest zeby zmieniac sie na dobre nawet pod wplywem zlych doswiadczen i ludzi ktorzy skrzywdzili...zmiany sa przeciez w wiekszosci dobre-przeciez prowadza do doskonalenia duszy a nie ma nic piekniejszego niz choc proba udoskonalenia siebie...

ostatnio od wielu osob uslyszalam magiczne slowa(i przy okazji chyba modne ostatnio):"zmienilas sie"...ale przepraszam czy to takie straszne ze sie zmienilam?czy nie mam do tego prawa?jak tak to moze ktos mi powie w ktorym momencie ewolucji powinnam sie regulaminowo zatrzymac?gdyby to sie stalo w wieku 12 czy 13 lat bylabym conajmniej ciezka do zniesienia...przeciez zmiany sa jak najbardziej normalne i porzadane!kazdy z nas sie zmienia moze nawet nie wiedzac tego.kazdy zmian potrzeboje gdyz dzieki temu dazy do doskonalenia siebie.dlaczego mialabym sie kompletnie nie zmieniac jezeli rzeczywisctosc i ludzie wokol mnie sie zmieniaja?to chyba troche niewporzadku wymagac od kogos wiecej niz od siebie bo sobie trzeba stawiac najwyzsze poprzeczki...

a wiec tak zmienilam sie...ale jest mi z tym dobrze.dobrze bo wiem ze jestem silniejsza ze teraz juz nie dam sie tam latwo zranic i bede szla za ciosem zamiast chowac glowe w piach...czuje ze wszystko co robie robie zgodnie z soba.dlatego nie wydaje mi sie ze moje zmiany sa jak najbardziej korzystne.korzystne oczywiscie dla mnie...bo teraz bede ostrozniej kochac i ostroznie ufac...

a co ma do tego wszystkiego 21 maja?wlasciwie wszystko...dla mnie to dzien przebudzenia...co prawda powolnego ale za to sukcesywnego...bede zyla...bede lepsza...bede soba

dziekuje

p.s.dla secretgardenka (ktory jest kochaniutki!!!dzieki ze jestes ze mna!:*pakier power) oraz dla wszystkich toksycznych ludzi niegdys waznych...i dla Niego...

KUPA!!!
Autor: zmieniona-trzy-kropki
21 października 2002, 22:23

juz dwa razy probowalam napisac jakas notke i mi nie chce sie zapisac...wrrr...jestem zla...

poki co nie bede pisac trzeci raz tego samego ba mam cos innego do roboty w tej chwili.ale jak skoncze to sproboje jeszcze raz...o ile starczt mi sil...

ale tak jak Ci gardenku obiecalam...KUPA!!! :)

:*

znowu to samo...
Autor: zmieniona-trzy-kropki
21 października 2002, 18:49

Witam...

Jak widac w naglowku oryginalna to ja nie bede...:)Nie mam zamiaru oczywiscie opisywac zycia intymnego slimakow sasiadow czy innych tego typu bzdur...chcialabym zeby ten blog byl zapisem uczuc i emocji nie zas pamietnikiem...prosze wiec nie liczyc na dzikie opisy imprez itp...;)

To bede po prostu ja...

dziekuje...