19 grudnia 2002, 00:58
nie mam weny...nie chce mi sie juz pisac tu czegokolwiek...w kazdym badz razie nie tak bardzo jak na poczatku...
i tak to wlasnie ze mna jest...na poczatku pelna werwy zaangazowania i checi...ale z czasem schodzi to ze mnie jak powietrze z dentki a wtedy nie chce mi sie nic...to jest potworne!nienawidze tego u siebie a naprawde nie potrafie tego zmienic!:(...ze wszystkim tak jest:zaczynam i nie koncze...muzyka...rysowanie...fotografia...pisanie...i wiele wiele innych...dlaczego ja tak mam?
ostatnio myslalam sobie ze jestem zlepkiem tych gorszych cech moich rodzicow...lepszy material genetyczny zuzyli na moja siostre...drugie dziecko=wybrakowanie...a ja jestem towarem wybrakowanym...bo wszystko co dobre wytracili na moja siostre a dla mnie po 5 latach nie zostalo zbyt wiele do odziedziczenia wiec urodzilam sie z tym co mam...coz nie winie za to nikogo...tak mialo widocznie byc...
taki moj krzyz do noszenia...
i co ja robie?znowu smuce znowu o sobie i znowu marudze...to jest sens mojego zycia!marudzenie! gorsze jest to ze mozna to latwo pomylic z zaleniem sie nad soba...
bracia i siostry blogowicze zapewniam ze w powyzszym tekscie nie zale sie tylko narzekam
ja