30 marca 2003, 19:45
"(...) look at eatch other....
look at eatch other...
need the ones you love and...
love the ones you need..."
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 01 | 02 |
03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 |
10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 |
17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 |
24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 |
31 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 |
"(...) look at eatch other....
look at eatch other...
need the ones you love and...
love the ones you need..."
... | 2003-03-24 02:08 | ||||||||
wspaniale jest sie narodzic na nowo...potrzebowalam po prostu porzadnego kopniaka zeby do tego dojsc...potrzebowalam czasu zeby sie otrzasnac...i jestem nowa...ulepszona...taka wersja 3.0 ;) ale na serio to sama lepiej czuje sie teraz we wlasnej skorze...jestem silniejsza... przestalam prowadzic bloga bo ON przestawal we mnie zyc...uczucie do niego wygasalo powoli ale sukcesywnie...i kiedy zniknelo na dobre stwierdzilam ze nie potrzeboje bloga bo wszystko co bolalo jest za mna...ON i cale ta banda "przyjaciol" jakich nikomu nie zycze...nie chce sie nad soba uzalac...robilam to wystarczajaco dlugo..nie wiem czy ktokolwiek to przeczyta...ale pisze by pozostawic cokolwiek po sobie...nie zebym miala zamiar zaginac ale mam na mysli przyszlosc...bo tak na prawde to niewiele jest ludzi ktorzy zostawiaja po sobie cos wielkiego...cos o czym sie mowi slyszy...o czym sie wie...wiadomo wielcy tego swiata-aktorzy,pisarze,artysci...i wielu tym podobnych ma szanse na pozostawienie temu swiatu kawalka siebie...kilka dni temu pomyslalam sobie (po chwili dyskusji na ten temat z kolezanka) co takiego pozostawic po sobie moze "normalny" czlowiek...co takiego pozostawic po sobie moge ja...?w pierwszej chwili zasmucilam sie bo stwierdzilam ze tak na prawde to nic...zycie pedzi do przodu ja sie ucze ucze ucze zeby potem pracowac pracowac pracowac...no i w koncu umrzec w uczuciu ze przezylam to zycie...przed chwila pomyslalam sobie ze to nie jest tak do konca...kazdy czlowiek zostawia po sobie swoja mala historyjke...nawet jezeli mowi ona o najzywklejszym jestestwie warto wiedziec ze jest...w koncu z rzeczy malych sklada sie cos na wielka skale... podsumowujac moj przedlugi monolog...chce przezyc to zycie ale tak na prawde...nie wiem czy zostane tzw "kims"...czy napisze ksiazke ,zrobie kilka swietnych zdjec ,namaluje piekny obraz lub nakrece film swiatowej slawy...tego nie wiem...ale wiem ze chce codzinnie klasc sie spac bez poczucia niedosytu...chce codziennie moc szczerze powiedziec sobie ze wycisnelam z tego dnia wszystkie soki...ze ten dzien byl moj...
|
draza bezszelestnie rowki...nie pytajac sie o zdanie o zgode...czasem po prostu przychodza ..ot tak ..bez zapowiedzi... nie pozostawiaja na skorze nigdy ani sladu... wyryte rowki znikaja gdzies daleko zapomniane.. odchodza tak samo bezszelestnie jak przyszly... zostawiajac odciski na sercu...na duszy... raz sa balsamem-pozostawiajac w sercu ulge i spokoj...czasem jak kwas wyzeraja wyrazne ranki i zostawiaja do nastepnego razu... nastepnym razem moze sie zagoja?
zaraz otule je dymem...trujacym i bezsensownym...nie beda juz takie krystaliczne..nie beda juz czyste...beda szare jak wszystko dookola...beda pospolite...nie beda roznic sie niczym od reszty...
qrwa!...przepraszam ale nie umiem w tej chwili w piekny i poetycki sposob opisac co mi jest...czuje sie zle...wiem ze to minie...ale najgorsze jest to ze wiem takze ze w koncu wroci....zawsze wraca...
nie wiem czym ani kim jestem...czuje sie bezuzyteczna zla i niepotrzebna...bo wlasciwie po co ja tu jestem?
nie wiem czy bardziej chce mi sie wyc ze wscieklosci czy plakac z bezsilnosci...bo tak naprawde nie moge zrobic nic...
czy ktos mi pomoze ...?
prosze...